Piąta rano. Na dworze jeszcze ciemno. Gliniany kubek z aromatyczną kawą przyjemnie grzeje dłonie. Lubię pić właśnie z niego, bo wiem, jak wiele serca zostało włożone w jego stworzenie. Możesz powiedzieć, że kubek, jak kubek - pojemny na tyle by zmieścić dobre americano czy cappuccino, z uszkiem, żeby wygodnie było trzymać. Dla mnie to jednak przedmiot z dusza. Robert, który go wykonał i który na swoim kole garncarskim tworzy prawdziwe arcydzieła, zamknął w tym kubku cząstkę siebie. W tym procesie tworzenia zadziała się jakaś magia… Ten kubek jest jedyny w swoim rodzaju. Być może powiesz, że nie jest idealny. Że kolor (nawet trudno go określić: zielony? niebieski?) nie rozkłada się równomiernie. Że gdzieś na dnie widać rysę. Że uszko nie jest doskonale równe. Dla mnie to szczegóły, które tylko podkreślają wartość tego kubka. Zwykłego przedmiotu, który jest niezwykły. Każdy akt tworzenia, kreacji jest cudem. Ten, w którego efekcie powstaje kubek i ten, który przynosi nam arcydzieła malarskie, muzyczne, literackie. I ten, a może przede wszystkim ten, którego efektem jest świat. I człowiek. W każdym akcie tworzenia twórca zostawia cząstkę siebie... W jednej ze swoich powieści Richard Paul Evans pisze: “Bóg nie stworzył nas po to, żeby nas opuścić. Żaden twórca nie tworzy dzieła, nie zostawiając w nim cząstki siebie. To niemożliwe”. A w mojej głowie ciągle, teraz, gdy dni najkrótsze w roku i gdy trwamy w tym niesamowitym oczekiwaniu chyba jeszcze bardziej, powraca pytanie o tę boską cząstkę. W świecie, w każdym z nas. O to, co oznaczają słowa: “na obraz i podobieństwo” i jakie implikacje niosą za sobą te, które mówią: “i uznał, że było dobre”. Robert, wiem to na pewno, tworzy te swoje kubki i misy po to, by dobrze służyły innym. I cieszy się, gdy widzi, jak wiele takiego zwykłego, codziennego dobra - ot choćby ogrzania dłoni - mogą sprawić. A ja dopijam ostatni łyk kawy, spoglądam na pogrążony jeszcze we śnie świat za oknem i myślę sobie, że bardzo chciałabym być, jak ten kubek. Może nieidealna. Może z jakąś rysą albo pęknięciem. Ale kimś, kto pielęgnuje w sobie pragnienie Twórcy i daje od siebie choćby odrobinę codziennego dobra… Bądźcie dobrzy… Po prostu. hm. Elżbieta Noga
Margarett A
Comments