Już prawie połowa grudnia. To dobry moment na podsumowanie mijającego roku. Ciężkiego roku. Chyba każdy z nas czuje, że minione miesiące były trudne, pod różnymi względami. W mediach społecznościowych co rusz natknąć się można na mniej lub bardziej zabawne grafiki i memy, które wyrażają zbiorową chęć pożegnania tego roku. Życzenia niech ten kolejny rok będzie lepszy niż mijający, składane tradycyjnie w sylwestrowa noc, dokładnie o północy, nabierają dzisiaj głębszego znaczenia. Chyba wszyscy jesteśmy już zmęczeni, chcielibyśmy odpocząć. Położyć się wieczorem do łóżka, przytulić głowę do poduszki i zasnąć z poczuciem spokoju i pewności, że jutro nie zaskoczy nas nieprzyjemnie… Patrzę wstecz na ten rok i widzę te wszystkie momenty strachu o to, jak będzie wyglądać moje jutro. Wszystkie dni, kiedy mięśnie karku napinały się z powodu stresu tak bardzo, że nie byłam w stanie znaleźć pozycji, która przyniosłaby chwilę odpoczynku. I te momenty, kiedy nie potrafiłam pohamować łez. Rozczarowania, pożegnania, straty… Ale ponad tym widzę też chwile radości: wspólnego gotowania z Przyjaciółmi i dla Przyjaciół; hiszpańską fiestę gdzieś pośród Tatr, którą dostałam na urodziny i która okazała się najlepszym prezentem; chwilę refleksji w deszczu przy wypalonym ognisku po zakończonym właśnie, trudnym dla mnie z wielu powodów kursie drużynowych; kawę zrobioną przez kogoś, kto wiedział, że dokładnie w tym momencie potrzebuję tego drobnego gestu; medytacji podczas motania tradycyjnych słowiańskich lalek, co doprowadziło do spotkania ze sobą; wspólnej modlitwy podczas Kąpieli Metodycznej i pięknej opowieści druha Polaszka; odkrycia kilku kolejnych miejsc, do których tak bardzo chce się wracać - jak do domu; spotkań z ludźmi, od których tak wiele mogę się uczyć… Mam taki zwyczaj, że co roku wybieram sobie jedno słowo, które ma mi towarzyszyć przez kolejnych dwanaście miesięcy. Kiedy w styczniu zapisałam w dzienniku BALANS nie przypuszczałam nawet, jak wyboista może być wędrówka do osiągnięcia prawdziwej równowagi. Jak bardzo wymagające jest nauczenie się przyjmowania tego, co przynosi życie i podnoszenia głowy wysoko za każdym razem, gdy świat zdaje się nas przygniatać. I jak trudną lekcją jest lekcja odpuszczania tego, czemu trzeba pozwolić odejść. Wśród najpiękniejszych chwil minionego roku jest też wspólna wyprawa z synem do kina na film “Mulan”. I słowa piosenki z tego filmu, które chyba idealnie podsumowują ten mój rok: Wierną odważną prawą i dzielną
Taką mnie widzi świat
Czuję pod zbroją wciąż we mnie klęczą
Słabość obawa strach
Kiedy serce rytm wybije
Gdy do walki wezwie dziś
Czy mi serce też podpowiesz
Jak mam wojowniczką być
Jak mam wojowniczką być
Przegrać nie sztuka a do zwycięstwa
Żaden nie wiedzie skrót
Razem ze słońcem wstaję bezbronna
I ruszam w drogę bez słów
A gdy serce rytm wybije
I do walki wezwie mnie
Stanę mocna i gotowa
Nucąc wojowniczki pieśń
Nucąc wojowniczki pieśń
W nierównej walce w krzyku przez sen
Zawsze przy sobie odwaga i lęk
Śpiewaj mi serce chcę słyszeć przez łzy
Że walczyć to żyć
Kiedy serce rytm wybija
I do walki woła cię
Pozwól sobie je usłyszeć
Gdy być wojownikiem chcesz
Już wiem, że w kolejny rok wejdę silniejsza, z pokorą, odwagą i ekscytacją czekając na to, co przyniesie. Niech przyszły rok będzie takim, jakim będziecie go widzieć… hm.Elżbieta Noga
댓글