top of page
  • Zdjęcie autorahm. Jolanta Kreczmańska

Basia w opałach czyli w instruktorskim kręgu o szansach i zagrożeniach w obrzędowości

Zaktualizowano: 3 lip 2018

Historia pierwsza

Rajd Arsenał. Na zakończenie najlepsze patrole dostają na apelu nagrody. Co roku słychać ich różne nazwy. Złote łuki, Odlotowe babeczki, Krucjata w poszukiwaniu warszawskiego kebsa, Dostaliśmy się na Arsenał bo Kuba już nie jest łysy, Naleśniki zniszczenia, Iveco123, Bękarty Grubego ….i pewnie mogłabym długo wymieniać ku obruszeniu tych, którzy takie nazwy wymyślają.

Pytam patrol któremu wręczam nagrodę skąd nazwa Złote Łuki. A po odpowiedzi aż mnie zamurowało. „Bo lubimy hamburgery” – pada spontaniczna odpowiedź!

Gdy wyczytywane są publicznie te nazwy czuję lekkie zażenowanie. Jakich mamy instruktorów? Czy nie mamy nic mądrego do powiedzenia? Co jest dla nas ważne? Co chcemy powiedzieć światu? Czy jesteśmy tak słabi, że nie umiemy połączyć mądrego z fajnym? Jak nas odbierają inni, gdy to słyszą? Wreszcie czy warto powierzyć nasze dziecko takiemu "harcerstwu"?

Warto pamiętać, że obrzędowość wiele o nas mówi. O naszych celach, pasjach, upodobaniach ale też o tym jak postrzegamy świat – powierzchownie czy dojrzale. Obrzędowość nawet wtedy gdy jest namacalna zawsze powinna mieć znaczenie symboliczne, zgodne z Prawem Harcerskim, z naszymi ideałami. Dobra obrzędowość nie tylko buduje wspólnotę ale wzmacnia harcerskiego ducha każdej wspólnoty, buduje atmosferę. Przywiązanie do obrzędów wzmacnia przywiązanie do wartości, które za nimi stoją. Obrzędowość jest zatem też narzędziem wychowawczym.


Historia druga

Jedna z grup na facebooku. Dyskutuje wielu drużynowych i przybocznych. Dyskusja skąd jest nazwa twojej drużyny. W niej różne wypowiedzi. Wśród nich i taka: "Tenebris" (dopisek: nazwa drużyny) z łaciny ciemność, mrok. Jak to ujęła moja mama "Bo wy jesteście ciemne masy". Brawo dla mamy! Aż się prosi o taka puentę. Innym razem ktoś na FB prosi by podpowiedzieć mu nazwę dla drużyny. I co? Pada fala płynących z chęci pomocy propozycji. Ale dopiero n-ty post to pytanie o cele, o to co chcecie tą nazwą wyrazić, jacy jesteście? No bo przecież harcerze, to mam nadzieję, nie „ciemne masy”, każda drużyna jest wspólnotą jakichś konkretnych ludzi. Mających swoją specyfikę, najważniejsze ideały, marzenia i dlatego jest nieco inna. Prawo Harcerskie wskazuje drogę w odwrotnym kierunku do wspomnianej ciemności. Mam nadzieję, że nadal „idziemy w jasność”. W obrzędowości nie chodzi o najbardziej wydumaną nazwę. Sens jest punktem wyjścia, a czym młodsze osoby z nią mają się utożsamiać, tym ważniejsza jest jej konkretność i namacalność. Zuchów nie nazywajmy Carpe Diem. Powinno być wiadomo co jest motywem tej obrzędowości i jak ona wspiera nasze harcerskie cele. Czy jest w zgodzie z Prawem Harcerskim, z postawami w nim opisanymi? Obrzędowość powinna być mądra, ale też naturalna, wybrana przez daną drużynę. Czy to zastęp, czy też kurs, obrzędowość powinna być świadomie lub zwyczajowo przekazywana przez kolejne roczniki. Powinna być nasza i prawdziwa. W obrzędowości, jak w wielu miejscach, mniej znaczy więcej. Warto wybierać prostsze rozwiązania bez zbytniego zadęcia i wydziwiania. Tak, by każdy rozumiał co nazwa drużyny oznacza.

Warto pamiętać, że jedną z cech obrzędowości powinna być naturalność. To oznacza, dostosowanie do dojrzałości drużyny, zarówno tematem obrzędowości, jak stopniem dookreślenia wszystkich elementów obrzędowości przez drużynę czy komendę kursu. „Wszystko ma „swój czas”, dlatego zuchy bawią się, harcerze uczestniczą w grze, harcerze starsi poszukują, a wędrownicy podejmują służbę.” Zuchy wchodzą w naszykowaną przez drużynową czy drużynowego obrzędowość, a wędrownicy sami ją tworzą. Obrzędowość nie powinna podlegać nienaturalnemu wydumaniu i uciekać jedynie w świat wyszukanych i nienamacalnych nazw. Prostota wciąga i oddziałuje najmocniej. I w drużynie i na kursie instruktorskim obrzędowość pełni tą samą rolę i podlega tym samym zasadom. Wydobywa najważniejsze cele, buduje poczucie więzi i tożsamości i oczywiście jest dostosowana do poziomu dojrzałości. Na kursach instruktorskich tworzenie obrzędowości powinno być jednocześnie uczeniem w działaniu – warto tworząc obrzędowość kursu pokazywać zasady jakie powinna spełniać. Mam nadzieję, że wtedy będziemy mieli mniej przykładów do przytoczonej tu historii pierwszej.


Historia trzecia

Poważny kurs kadry kształcącej – no może nie poważny formą, ale z dużą ilością treści, trafianie w sedno, metoda, uczenia w działaniu i takie tam najważniejsze rzeczy. Bardzo stawiający na sens każdego działania, znaczenie każdego drobiazgu. Pierwszy dzień. Wybór obrzędowości. W dyskusji padają argumenty nie do podważenia: że musi oddawać specyfikę, wzmacniać realizowanie obranych celów, być atrakcyjna, dostosowana do wieku – czyli w samo sedno. Pobudzona kursami wigierskimi i Szkołą Za Lasem, drużyna kursowa wybiera jako płaszczyznę budowania obrzędowości świat zwierząt. To oddaje nasze zespolenie z naturą, nawiązanie do wybitnych tradycji instruktorskich, ale też nastawienie na ochronę środowiska i poznawanie praw przyrody, czyli bardzo bieżące wyzwanie. Zastępy w kręgu określają swoje nazwy. Są pożyteczne Sowy oraz słynące z pracowitości i wysokiej kultury społecznej Pszczoły. I w kręgu siadają też…wiewiórki. Wiewiórki? Szok rysuje się na twarzach poważnej zbiorowości instruktorskiej. Dojrzali instruktorzy, poważne cele, a tu te dziecięce wiewiórki. W dodatku oni zafiksowani na tych wiewiórkach tak mocno, że nic ich nie przekona do zmiany nazwy. Ze wstydem przyznam, że dopiero trzy lata później dowiaduję się sporo o życiu wiewiórek studiując specjalistyczne opracowanie. Obrzędowość jednak też powinna przed nami odkrywać świat nieznany i prawdziwy. Poszerzać horyzonty, a wspieranie naszych celów nie powinno być naciągane. Czy wiecie , że rude wiewiórki są na wyginięciu, bo zagrażają im szare kuzynki zza oceanu? Nasza ruda Basia za kilkanaście lat może być gatunkiem wymarłym. Warto więc je poznać i o nie zadbać. Wiewiórki są uważane za wyjątkowo przyjazne i zwinne. Możemy podziwiać ich nienaganną technikę skoków, która pozwala im zeskoczyć nawet z 15 metrów. Wiewiórki nie są tak łagodne jak się wydaje. Mają ostre zęby i nie wahają się ich użyć. Co ciekawe - przygarniają potomstwo innych, nawet niespokrewnionych osobników. No i są mistrzami czystości i choć będąc pływakami unikają wody, to czyszczą swe futra kilka razy dziennie a … małe wiewiórki załatwiają się do pyska matki, która sprząta odchody poza gniazdo. Poszukajcie, a z obrzędowości można wyciągnąć nie tylko pasję i wspólnotę, ale i wiedzę. Dzięki zdobytej wiedzy nie tylko poszerzyć własne horyzonty, ale też rozbudzić pasje poszukiwania i odkrywania świata.

Warto pamiętać, że obrzędowość często przenosi nas w konkretny świat, czasem dla nas odległy, choć rzeczywisty jednocześnie – jest pretekstem do odkrywania wiedzy, do zdobywania nowych umiejętności i odkrywania myśli. W gromadach zuchowych, w drużynach harcerskich jest pretekstem odkrywania nieznanego świata a zarazem mocnym uatrakcyjnieniem harcerskiego programu. To mocne wejście w inną rzeczywistość. I nieważne czy to świat Indian, zwierząt czy kursów wigierskich – po przeżyciu takiej obrzędowości każdy powinien się czuć znawcą danego tematu.


Historia czwarta

Znów kurs instruktorski – jedna nazwa drużyny a zastępy mają nazwy z kompletnie różnych sfer życia. Brak spójności między nazwą drużyny a nazwami zastępów nie wzmacnia kursowej wspólnoty, a działa wręcz odwrotnie. W powietrzu czuć przypadkowość. To po co to zamieszanie? Przecież spójność wszystkich elementów dopiero tworzy całość, która spaja i wciąga. W obrzędowości, w drużynie, na kursie. Następuje spotęgowanie wrażeń. Obrzędowość dobrze stworzona przenosi nas do innego świata niepostrzeżenie. Buduje ducha drużyny czy zastępu. Sprawia że wchodzimy w nieco odmienną rzeczywistość. Czujemy się u siebie. Budujemy unikatową wspólnotę i realnie wzmacniamy więzi. Ten kawałek magii sprawia że umiemy się oderwać od pędu życia i wspólnie poczuć, że mamy swoje miejsce na ziemi.

Warto pamiętać, że obrzędowość to spoiwo które musi jak drzewo wyrastać z jednego pnia. Wszystko powinno łączyć się w spójną tematyczną całość. Bez naciągania. Z naturalnością wchodzimy w głąb danego tematu. Zgłębiamy go, a wraz z wiedzą czerpiemy inspiracje.



Historia piąta

Nietypowa wspólnota: Rada Naczelna ZHP. Większość to harcmistrzowie. Formalna władza w organizacji, a zarazem zespół instruktorski. Czy zespół w mniejszym lub większym stopniu formalny, czy czujący pewien rodzaj wspólnoty celów, pojmowania harcerstwa, nawet wtedy gdy wnioski wykuwają się w burzliwych dyskusjach? Pewnie różnie w różnych latach to wygląda. Mi przyszło działać w dwóch bardzo różnych zespołach Rady Naczelnej. W jednym z nich, tylko raz na cztery lata, usiedliśmy w kręgu i tam trudno było o poczucie więzi. W drugim zwyczajowo na każdym spotkaniu wieczorem siadaliśmy w kręgu i omawialiśmy dzień. Każdy mógł podzielić się swoimi refleksjami. Mógł ale co oczywiste nie musiał. Zawsze w mundurach, przy świecach i z buławą Przewodniczącego w ręku. Każdy przez chwilę był w tej wspólnocie jednostką, która dzieli się swoimi przemyśleniami nie zważając na ich konstruktywne znaczenie. Bez zbytniego nadęcia, ale jednak w specyficzny, zwyczajowy sposób. Padało wiele osobistych słów, refleksji, czasem wzruszających, a czasem trudnych. Niby nic szczególnego, a jednak budowała się więź, wspólna refleksja, pewien rodzaj otwartości i bliskości. Ktoś mógłby powiedzieć, że to gusła. Może? Dla nas to był rodzaj budowania więzi, otwartości, rozmowy nieskrępowanej formalizmami, wspólnej dyskusji i śpiewu przy ogniu. Można by rzec, w języku tych co wolą na wszystko mieć uzasadnienie pozbawione specyficznego harcerskiego języka, to rodzaj wzmacniania kultury organizacji, budowania tożsamości. Ten krąg, ta buława, ten zwyczaj były rodzajem artefaktu czyli “widocznego i namacalnego objawu kultury organizacyjnej”. Po harcersku – obrzędu. Zresztą już nasze nazewnictwo czyli artefakty językowe odgrywają dużą rolę w budowaniu naszej tożsamości. Dlaczego niektórzy w myśl “nowoczesności” chcą od niej uciekać gdy nowoczesne firmy i organizacje myślą jak ją zbudować? Dlaczego gdy ludzie biznesu dostrzegają w budowaniu kultury organizacyjnej i artefaktach szansę na ułatwienie zrozumienia misji, wizji i wartości firmy, przeniesienie wartości firmy na jej codzienne funkcjonowanie, integrację pracowników wokół celów firmy, sposób na pokazanie ważnych dla firmy wartości światu zewnętrznemu, przekazanie pracownikom wzoru zachowania w określonych sytuacjach czy wreszcie wyróżnienie się na tle konkurencji, my, przynajmniej w części, mając ten dorobek, postrzegamy go czasem jako anachroniczny? Jak informuje „Harvard Business Review”, firmy z wyższą kulturą organizacyjną osiągają wyniki nawet o 20-30% lepsze niż ich konkurenci. Jednak wysoką kulturę organizacyjną mogą stworzyć tylko te firmy, w których deklarowane wartości są przestrzegane w praktyce. Warto zatrzymać się nad tym zdaniem. Przestrzegane wartości budują kulturę organizacyjną, a kultura organizacyjna wspiera utożsamianie się z wartościami. A jednym z elementów wspierających ten efekt jest właśnie obrzędowość.

Warto pamiętać, że drużyna niezależnie czy jest drużyną harcerską czy instruktorską, w której jest harcerski duch, w naturalny sposób i mądrze buduje swoje zwyczaje i obrzędy a one wspierają budowanie wspólnej tożsamości i wspólnotowej atmosfery. To w harcerstwie jest niezwykle ważne. Samonapędzająca się machina, z której warto skorzystać by lepiej realizować postawione cele.

1334 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page