top of page

Z czekanem w ręce

16-18 marca 2018 r.

Zakopane, Tatry

Relacja Krzysztofa Sobczyka: 

Mamy za sobą pierwsze przedsięwzięcie programowe „Ręki Metody” w 2018 roku. Zakopane żegnało nas dziś temperaturą -11°C, wiatrem i śniegiem. Na ostatniej odprawie podsumowaliśmy projekt i rozjechaliśmy się do swoich domów. A projekt wyglądał tak.

Piątek 16.03.2018

Koło 20.00 ostatni uczestnicy przyjeżdżają do „Jadzi”. Na 21.00 umawiamy odprawę. Omawiamy szczegóły następgo dnia i zmierzamy do łóżeczek. Część ekipy zostaje na stołówce i przy smacznościach przywiezionych z domu poznaje się i prowadzi harcerskie dysputy.

Sobota 17.03.2018. 
Pobudka o 6.00. Na 6.30 ustawiamy się na śniadanie. Szybkie uzupełnienie kalorii, ciepła herbata i pakujemy się do samochodów. Tuż przed ósmą spotykamy się z naszym instruktorem na Palenicy Białczańskiej.

Jan Muskat. Król Tatr. Zakopiańska legenda. Mistrz w swoim fachu. Autor setek dróg wspinaczkowych w Tatrach. Intelektualista. Człowiek o nietypowym podejściu do Gór, świata i ludzi. Mężczyzna lat 68 a sprawność młodzieniaszka. Nasz instruktor.

Przed 10.00 cała ekipa zwarta i gotowa rusza pod Czarny Staw. Zanim jednak tam dotrzemy przedzieramy się przez nawpół zamarznięte Morskie Oko. 100 kg wagi co kilka kroków wpada po kostkę do wody... masakra. Ale cali i zdrowi lądujemy na drugiej stronie MOka. Na Progu Czarnego Stawu stawiamy trzy stanowiska do wspinania w lodzie. I zaczyna się zabawa. Od prostego przejścia łatwego lodospadu, przez przewieszony filar lodowy, po drytoolowe kombinacje w ścianie. Każdy może spróbować się w różnej trudności drogach. Janek pokazuje też techniki budowania stanowisk w lodzie, na trawkach i w skale. Cztery osoby wieszają się na „jedynce” a za przyczyną Pauli stanowisko się urywa. Takie igraszki trwają prawie do 14.00.

Następnie zwijamy stanowiska i zaczynamy „zabawę” w ratowanie się czekanami. Po około godzinie taplania się w śniegu, zbierania go za koszulę, do butów i pod spodnie zwijamy majdan i udajemy się w kierunku stawowego horroru. Od godzin porannych, kiedy temperatura wynosiła -1°C teraz przyszedł zimny front - temperatura spadła do -10°C. Taflę MOka trochę ścięło więc i warunki przemarszu przez staw nieco lepsze. W schronisku 30 minut przerwy i ruszamy Ceprostradą w dół. Warunki? Paskudne. Wszędzie lód, gdzieniegdzie zakryty świeżym puchem, w innym miejscu zaorany fasiągami lub kołami samochodów. MA-SA-KRA.

Kiedy docieramy na Palenicę mróz jest siarczysty. Odczuwalna -20°C. Wsiadamy do wozów i „Balcerem” mkniemy do „Jadzi”. A tam smaczny żurek, równie dobre „drugie”. Szybka kąpiel i...? Wbijamy się w mundury. Kilka piosenek i rozmowy o Ruchu. Jak zwykle nasze „harcerskie dylematy”...

Po kominku oglądamy kilka filmów i zdjęć z Gór i o Górach i grubo po północy zalegamy w łóżeczkach.

Niedziela 18.03.2018
Mróz na dworze niemiłosierny. Dopiero koło 9.00 spotykamy się na stacji benzynowej i podążamy w okolice Nosala. Janek z Januszem zakładają pięć stanowisk do wspinu. Na pierwszej ścianie łatwe zacięcie i trudną rysę. Na drugiej - 20-metrową „pakernię”, gdzie do granic możliwości pompujemy buły. Potem „Pióro” i ładna droga naprzeciw „Pióra” - logiczna, ale pełna niespodzianek. 
Zimno. Paskudnie zimno. Odczuwalna na pewno koło -20°C. Po kolei po kilka osób ucieka do samochodów. Do samego końca zostaje Tomek, żeby wyłoić „pakernię”. Uuu. 40 minut walki i ścian pęka - szacun. W międzyczasie Janek z Adamem i Przemkiem zwijają stanowiska i uciekamy do wozów.

Kończy się drugi i ostatni dzień wspinu.

Jeszcze w „Jadzi ostatnia odprawa” - podsumowanie. Widzę zmęczone, czerwone twarze wszystkich. Jest trochę niedosytu, są pomysły na przyszłość...

Rozjeżdzamy się do domów.

bottom of page