(Cisza w domu. Wszyscy domownicy śpią. Po cichu schodzę po schodach, robię kawę i siadam, jeszcze przed szóstą rano, na poduszkach przy oknie z widokiem na las… Spisuję myśli. Potem wejdę w wir największych chyba w życiu wyzwań w pracy. W wir, który mnie do tych myśli skłania.)
Jeszcze chwilę temu my ludzie mogliśmy wszystko: wyjechać w dowolne miejsce na świecie, iść z przyjaciółmi na spacer do lasu, wybrać się wieczorem do kina i wspólnie
z obcymi sobie ludźmi powędrować w inną rzeczywistość, pracować… w pracy. Mogliśmy wszystko, ale w pędzie nie dostrzegaliśmy, jak wiele. Byliśmy królami tego świata, którzy wierzą, że nauka wszystko zbada, że człowiek jest gatunkiem, który ma świat pod kontrolą i tak wiele nam się po prostu należy. W sporach dnia codziennego często nie dostrzegaliśmy tego, co łączy. My ludzie bywamy zaślepieni swoim ego i swoją nieomylnością, czasem zamroczeni zazdrością, pychą, ambicją czy arogancją. Widzimy na ogół więcej tego, czego nie mamy i co nam przeszkadza, niż tego, co mamy i co daje nam szczęście. Gubimy zdolność ważenia tego, co w naszym życiu dobre i co złe, doceniania tego, co mamy. Nie stawiamy w naszym kręgu kulturowym - w Polsce, bo jednak w Chinach czy USA wygląda to inaczej, na przedsiębiorczość własną, często uznając, że to warunki zewnętrzne są kluczowe dla naszego tu i teraz, że państwo albo ktoś inny ma nam dać albo zwyczajnie nam się należy.
Nagle świat stanął. Nie na symboliczne minuty w jakąś rocznicę, ale jak w katastroficznym filmie - na dziesiątki dni. Ten film jeszcze rok temu wpisany byłby do gatunku science fiction, teraz wpisze się w formułę: „oparty na faktach”. Świat zwyczajnie stanął w przerażeniu, choć “baczność” w różnych krajach słychać było w innym momencie. I oto my wszyscy – nie tylko aktorzy - gramy w nim role. Chyba nas to przeraża.
Mam nadzieję, że w tej rzeczywistości, jak w każdym katastroficznym filmie, nadejdzie przesilenie – coś, co odmieni bieg świata. Znajdą się bohaterowie codzienności, którzy się nie poddadzą i stosując zasady bezpieczeństwa będą kreować rzeczywistość - w pomocy innym w czasie, w którym trzeba dbać o siebie i bliskich, w zarządzaniu biznesem w ekstremalnych warunkach, w pracy lekarza ponad wydawałoby się ludzkie siły, w zawodzie nauczyciela który z pasją nie tylko uczy przedmiotu, ale też życia czy mądrego blogera, który słowem rozpycha perspektywę widzenia. Mam nadzieję, że z tych własnych inicjatyw powstanie kula śniegowa, choć niektórzy w tym roku śniegu nie widzieli. Mam nadzieję, że będzie to kula, której narzędzia wybrane przez rządy poszczególnych krajów umożliwią osiągnięcie niebotycznych rozmiarów. Bo takie właśnie wyzwanie, a może raczej szansa, stoi przed nami - wykreowanie nowej rzeczywistości. W wyniku tej integracji sił, dobrych rozwiązań systemowych, ale też nadzwyczajnemu wysiłkowi tysięcy ludzi, może pojawić się lepszy widok za zakrętem. Kluczem jest słowo: MOŻE. Mam nadzieję, że będzie lepszy od tego, jaki istniał przed epidemią. Lepszy, bo po niezłej lekcji życia, jaką właśnie przechodzimy, bo będzie w nim więcej pokory i przedsiębiorczości. I mam też nadzieję, że po tym wszystkim jeszcze raz zweryfikujemy nasze dotychczasowe priorytety i sposoby działania. W każdej dziedzinie życia.
Być może nie nagle, ale mam nadzieję skutecznie, dostajemy dużą dawkę pokory i dostrzeżemy szerszą perspektywę - wszyscy bardziej niż kiedykolwiek poczujemy na własnej skórze błędy lub sukcesy w zarządzaniu gospodarką. Ani wirusa, ani gospodarki nie dostrzega na co dzień każdy, choć każdy wśród nich żyje, każdego dotykać będą ich skutki. Gospodarka w skali makro to rozwiązania, jakie wpłyną na byt każdego człowieka, który dotąd myślał, że ona jest gdzieś z boku, że biznes go nie dotyczy. Gospodarka w skali mikro to choćby skrupulatny bilans domowych budżetów z nawykiem budowania rodzinnego kapitału żelaznego - oszczędzania nie na jakiś konkretny cel, a na własne bezpieczeństwo, na wypadek problemów, jakie przynosi życie. Mam nadzieję, że pod wpływem lekcji, którą właśnie przechodzimy, pod lupę bierzemy pokorę dnia codziennego, która sprawia, że rozróżniamy mądrość od powierzchowności, odpowiedzialność za ziemię od jej bezmyślnego eksploatowania i wreszcie - zaczynamy myśleć, że „wirus”, jakikolwiek by nie był, może być nie tylko w kimś innym, ale i we mnie.
Może wreszcie wszyscy poczujemy odpowiedzialność za to, co każdy z nas wnosi do życia - nie tylko swojego, ale i innych. Może wreszcie w życie społeczne wejdzie podstawowa odpowiedzialność za samego siebie - od zwykłego kichania począwszy a na tym, jak w obecnej sytuacji czujemy się współodpowiedzialni za przyszłość naszej rodziny i gospodarki, która sprawia, że całe państwa może działać prawidłowo. Może nauczymy się na lata dokładnego mycia rąk, chodzenia w maseczkach z każdą infekcją i myślenia o gospodarce nie jako o worku bez dna, z którego wszystko wszystkim można rozdać. Może dostrzeżemy w sporach dnia codziennego to, jak wiele nas łączy - od umiłowania wolności począwszy, poprzez wspólnotę czasu, miejsca, kultury, PKB, na wielu wspólnych wartościach i rzeczach skończywszy. Może dostrzeżemy wartość różnorodności każdego z osobna i całych społeczeństw, akceptując w małych codziennych decyzjach, ale i w tych wielkich stanowiących prawo, wartość wolnego wyboru i piękno odmienności. Może poczujemy wszyscy współodpowiedzialność wynikającą nie z nakazów prawnych, ale z kultury społecznej; wynikającą z bonusów za określone działania, z wychowania nie do matrycy i jednego wzorca, ale do kreatywności, indywidualności i przedsiębiorczości. Państwo i my wszyscy będziemy stwarzać warunki wyzwalające pozytywne postawy, a nie jedynie negować te złe. Może wreszcie z pokorą poczujemy, że nie jesteśmy panami tego świata, ale jesteśmy za niego odpowiedzialni, że musimy myśleć i działać, mając na względzie dłuższą perspektywę niż urlop, kadencja w zarządzaniu czy nawet nasze życie.
Dziś gospodarka przetrwa tam, gdzie rządzący odważnie podejmą wyzwanie jej ratowania, a pracodawcy i pracownicy wyzwolą z siebie największe pokłady przedsiębiorczości. Wiele rodzin będzie musiało się zmierzyć być może z największym gospodarczym wyzwaniem życia, choć zapewne wielu z nas jeszcze tego nie dostrzega. To dotknie nawet tych, którzy od gospodarki, jak im się wydaje, są daleko. To też pokazuje rolę odwagi, kreatywności i elastyczności połączonej z racjonalną kalkulacją. Także rolę społecznej edukacji. Nic ze sztampy, nic z prostego przetwarzania danych, nic z chodzenia utartymi ścieżkami. Nauka samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków. Może dostrzeżemy, że uproszczenia i populizm to droga donikąd, a wyzwaniem nie jest tylko nasze dziś, ale też pojutrze. Bo to, co jeszcze w grudniu wydawało się trochę fantastycznym i nierealnym wariantem przyszłości, dziś się dzieje. Może w praktyce mocniej odczujemy do jakiej rzeczywistości, do jakich wyzwań ale też do jak szerokiej perspektywy patrzenia na życie powinno się wychowywać i kształtować człowieka. Może właśnie to przedefiniowanie świadomości społecznej, naszej świadomości, jest tym dobrem, które możemy z tej sytuacji wynieść?
Filmy katastroficzne często pokazują przewartościowania świata ich bohaterów. Mamy ogromną szansę wynieść dużo dobra ze scenariusza, w którym przyszło nam grać. Musimy tylko znaleźć wszyscy w sobie refleksję nad tym, co się dzieje, wydobyć pokłady pokory i przedsiębiorczości. I wyciągnąć je na wierzch.
Idzie wiosna. To dobry moment na nowe życie.
PS. Gdy wrócimy do normalnej rzeczywistości planuję uruchomić program wzmacniający wychowanie do przedsiębiorczości w harcerstwie.
hm. Jolanta Kreczmańska
Comments