top of page

Tour de harcerstwo

Tour de harcerstwo 13-17 lipca 2018 r.

Ukraina - Polska

 

Co to był za wyjazd! Chyba sami się nie spodziewaliśmy wszystkiego co nas spotka. Na rowerową przygodę zdecydowało się 7 osób, z różnym doświadczeniem rowerowym - no większość z nas trudno się równać z Anią, Robertem i Zbyszkiem, którzy na rowerach się chyba urodzili. Jednak poza wymiarem wyczynu fizycznego ten wyjazd miał olbrzymi wymiar sentymentalny. Sięgnęliśmy źródeł historii harcerstwa, a było to tak...

Dzień 1 Warszawa-Lwów
Lwią część tego dnia spędziliśmy w pociągach. Jednak już wieczorem mieliśmy szansę na wieczorny spacer po Lwowie. Pogoda dopisywała, a my niczym lwowskie batiary włóczyliśmy się ulicami Lwowa. Odwiedziliśmy miejsce gdzie znajdowało się Towarzystwo Sokół (to tutaj Małkowski dostał za karę do przetłumaczenia Scouting for Boys), miejsce wydawania Skauta gdzie mieściła się siedziba Naczelnictwa Skautowego, szliśmy śladami spotkań Olgi Drahonowskiej i Andrzeja Małkowskiego. 

Dzień 2 Lwów-Mosty

To pierwszy dzień naszej rowerowej wyprawy. Jednak zaczęliśmy go od spaceru po Cmentarzu Łyczakowskim i refleksji nad grobami Orląt Lwowskich. Wyjazd z Lwowa okazał się trudny ze względu na prawie nieistniejącą infrastrukturę rowerową, do tego zaraz za miastem potwierdziło się, że Lwów leży na wzgórzach - co szybko poczuły nasze łydki. Dzień przeplatał się słońcem i ulewami, no ale cóż jak to mówił Bi-Pi każdy osioł potrafi być skautem podczas dobrej pogody. Więc pogwizdując dojechaliśmy do Żółkwi - pięknego wielokulturowego miasta. Znaczą część zwiedzania zajęło nam szukanie grobu pierwszego Naczelnika Skautowego druha Wyżykowskiego. Niestety przez przypadek ominęliśmy cmentarz szukając w zupełnie innym miejscu - co za tym idzie jest powód by wrócić na Ukrainę. Nocleg znaleźliśmy w Mostach (nocleg pod mostem mógłby dostarczyć nam podobnych wrażeń). 

Dzień 3 Mosty-Dołhobyczów-Tyszowce 

Ukraina dała nam na koniec popalić, ilość dziur w drogach, błoto, które czyściliśmy przez godzinę z naszych rowerów, nienaprawialna dziura w oponie, obrzydliwa ulewa właśnie wtedy gdy jechaliśmy wzdłuż trasy pełnej tirów, na granicę dotarliśmy mokrzy i zmarznięci - celnicy nie mieli nawet serca nas zbyt dokładnie odprawiać. Dzień jednak nie był taki zły gdyż w środku niczego trafiliśmy do Bełza. To niesamowite tętniące kiedyś życiem wielokulturowej społeczności miasto było czymś niesamowitym. Cerkiew, kościół, synagoga i niespodzianka w postaci domu kultury w byłym budynku Towarzystwa Sokół. Kolejnym piękno ujawniła przed nami mała wioska Waręż z pięknym, zabytkowym kościołem w środku niczego. Natomiast po stronie polskiej zrobiła się piękna pogoda i niekończąca się droga z górki prowadząca nas do Tyszowiec. 

Dzień 4

Tyszowce-Zwierzyniec

Ten dzień minął nam pod patronatem przyrody. Piękno natury towarzyszyło nam cały dzień, zwłaszcza, że pogoda dopisała. Trasa wzdłuż Roztoczańskiego Parku Narodowego, równy asfalt nawet w najmniejszej wiosce, słońce, brak rowerowych napraw - to była miła odmiana po dniu poprzednim. Na dodatek udało nam się spotkać parę Amerykanów po 70., którzy zwiedzali na rowerach całą Europę, ich rowery były niezwykłe bo to trójkołowce z leżyskiem. Zwierzyniec był dla nas jednym z kluczowych miejsc na mapie, to właśnie tam w 1919 r. odbyło się posiedzenie Rady Naczelnej nowego, zjednoczonego ZHP, które uchwaliło dokumenty normujące połączenie się organizacji 3 zaborów. Bez problemu znaleźliśmy miejsce tego wydarzenia, gdyż na budynku Zespołu Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska znajduje się pamiątkowa tablica. Zwierzyniec, choć zupełnie mały, to dla mnie zupełnie niespodziewanie, miejsce wielu zabytków i przepięknego parku. Na koniec dnia ci co mieli jeszcze trochę sił w nogach (i chcieli uniknąć robienia kolacji) udali się na wierzę widokową parku narodowego, gdzie udało się obejrzeć zachód słońca. 

Dzień 5 

Zwierzyniec-Lublin

Tego dnia przejechaliśmy najmniej, przede wszystkim dlatego, że czekała nas już podróż koleją do domu. Ze Zwierzyńca pojechaliśmy przez park do Zamościa, gdzie na szybko z siodełek obejrzeliśmy najważniejsze zabytki. Przepiękne krajobrazy po drodze zachwycały. W Zamościu wsiedliśmy do pociągu, by w samym Lublinie odwiedzić miejsca, w których działa się historia harcerstwa w listopadzie 1918 r. Zobaczyliśmy przede wszystkim teatr, w którym odbył się zjazd zjednoczeniowy ZHP.

Choć może się wydać to naiwnie, bo była to tylko wycieczka po Ukrainie i Polsce, jestem przekonana, że to była AŻ wycieczka po Ukrainie i Polsce. Niezapomniany klimat, nieznane zabytki, piękna przyroda - na Ukrainie można było się poczuć jak odkrywca nieznanego. W Polsce na jej wschodnich krańcach chyba najbardziej zachwycająca była natura. Przejechaliśmy ponad 300 km. Nas jednak wszędzie zachwycały ślady harcerskie. No i jeszcze jedno - pewno najważniejsze - świetnie się razem bawiliśmy i mieliśmy szansę się poznać w trudach. A to wszystko było przygotowaniem do wyjazdu na poszczególne odcinki Bike Jamboree w 2019 r.

bottom of page